Zwykle im bliżsi krewni mieszkają ze sobą, tym gorszy pojawia się konflikt.
Ale przydarzyła mi się nieco inna historia. 4 lata temu mój syn ożenił się z Natalią.
Nie było ich stać na osobne mieszkanie, zgodziłam się gościć ich przez rok. Okazało się, że wspólne życie mojej synowej i syna ze mną trwało 3 lata dłużej niż deklarowali.
I wszystko było w porządku, dopóki dzieci nie kupiły własnego mieszkania …
Prawie 4 lata spokojnego życia
Rok po tym, jak dzieci zamieszkały ze mną, urodził się wnuk. Jeszcze trudniej było im zebrać pieniądze na mieszkanie. Pomagałam, jak tylko mogłam. Starałam się zajmować wnukiem, robiłam zakupy spożywcze, płaciłam rachunki.
Synowa na urlopie macierzyńskim zachowywała się przyzwoicie. Nie przyprowadzała hałaśliwych gości. Tylko jedna lub dwie przyjaciółki przychodziły na pogawędkę.
Mogła mieć czas dla siebie, wyjść gdzieś, bo zawsze byłam pod ręką i zostałam z małym. Syn pracował w tym czasie. Generalnie starałam się być jak najbardziej pomocną i uchronić ich przed niepotrzebnymi wydatkami.
– Och, mamo jesteś dla nas taka dobra – mówiła Natalia. – Co byśmy bez ciebie zrobili!
Wydawało się, że żyjemy jak jedna zaprzyjaźniona rodzina i udało nam się nie powielać schematów o konfliktowym pożyciu dzieci z rodzicami pod wspólnym dachem.
Około rok temu okazało się, że wujek Natalii zmarł i zostawił spadek rodzicom Natalii. A oni postanowili podzielić pieniądze między Natalię i jej brata. To była niespodziewana szansa na samodzielność.
Spadek
Kiedy dostali pieniądze okazało się, że wraz z tymi, które udało im się zaoszczędzić od ślubu pozwolą im na zakup upragnionego mieszkania.
– Mamo. Wreszcie zostawiamy cię! Będziesz mogła w końcu odpocząć! – radośnie poinformował mnie syn. – Bardzo dziękuję za wszystko!
W tym momencie Natalia stojąc za nim dziwnie się uśmiechnęła. Nic nie powiedziała. Ale spłynęło na mnie dziwne uczucie.
– Poodkładam Wam trochę naczyń na nowe mieszkanie. Mam ich tak dużo, że wystarczyłyby na restaurację” – zażartowałam, wiedząc, że teraz będą musieli znowu zbierać pieniądze na meble i inne rzeczy.
– Dziękuję, ale te stare rzeczy w nowym mieszkaniu nie będą nam potrzebne – syknęła synowa.
Byłam zaskoczona. Więc przez wszystkie 4 lata były w porządku, a teraz to niepotrzebne śmieci? Tak, naczynia nie są nowe, ale będą mieli tyle wydatków, kupią najpierw to co ważniejsze, potem wymienią sobie na nowe jak będą na to pieniądze. Po co tak gardzić nienowym? To nie moja sprawa zresztą. Ale dlaczego powiedziała to w taki sposób?
– Weźmiemy, dzięki – przerwał ciszę syn i wziął pudło.
Wyprowadzka
Teraz niewiele komunikuję się z moim synem. Synowa nie odzywa się do mnie wcale, tylko chłodno odbiera telefon. Chciałam dać im prezent na parapetówkę – zmywarkę. Ale teraz wszystko mnie przeraża i martwi, bo nie wiem czy znowu jej nie uszczęśliwię na siłę.
Jak później się dowiedziałam od mojego syna, Natalia ciągle porównuje mnie do swoich rodziców. Powtarza, że jej rodzice przekazali jej dużo pieniędzy na mieszkanie, a ja grosza nie dałam. Natalia ma krótką pamięć lub problemy z matematyką. W końcu płaciłam przez cztery lata za ich utrzymanie, czynsz, rachunki, zakupy, a nawet pieluchy, ubrania i zabawki dla wnuka. I w dużej części to dzięki mnie udało im się taką kwotę zaoszczędzić.
To bardzo przykre, gdy ludzie wykorzystują twoją dobroć, udają, że doceniają, a w pewnym momencie ją dewaluują.
Dlaczego Natalia uważa, że nic ode mnie nie dostali kiedy naprawdę dostali? Czy nie dociera do niej, że się myli?
Czy jeśli nie uzbieram i nie zaniosę im tych pieniędzy w gotówce nie zasłużę na jej szacunek?