Pogrzeb zamiast przyjęcia urodzinowego 20-latki. Nawet ksiądz płakał

Faustyna studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Rzeszowskim. W zeszłą niedzielę skończyłaby 21 lat.

22 listopada tuż obok uczelni, Faustyna przechodziła przez przejście dla pieszych na ulicy Rejtana. 60-letni mieszkaniec Przemyśla swoją Toyotą wyprzedził auto, które zatrzymało się przed pasami, po których szła Faustyna…

Uderzył w 20-latkę z dużą prędkością. Faustyna została przewieziona w stanie krytycznym do szpitala. Zapadła w śpiączkę. Lekarze walczyli o jej życie, ale przegrali tę walkę. Faustyna zmarła podzielając tym samym los swoich rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym 16 lat wcześniej, także w listopadzie…

Zamiast urodzin pogrzeb.

Faustyna w zeszłą niedzielę skończyłaby 21 lat, ale nie dożyła do urodzin. Zamiast nich w sobotę odbył się jej pogrzeb w Zagórsku koło Mielca, skąd pochodziła, najsmutniejszy w historii parafii.

Faustynę pochowano w grobie rodziców.

Ksiądz, który prowadził ceremonię nie mógł powstrzymać łez.

16 lat temu przed ołtarzem w tym kościele stały dwie trumny. Przy nich troje dzieci – 5-letnia Faustynka i jej odrobinę starsi bracia.

Zrozpaczone maluchy żegnały swoich rodziców, którzy zginęli wypadku w położonym nieopodal Piątkowcu. Stało się to 13 listopada 2002 roku. Wyjechali z domu tylko na chwilę. Ich samochód został staranowany przez nissana, którego kierowcą był trener siatkarek Muszynianki.

Śpieszyli się na mecz. Trener i siatkarki zostali niegroźnie ranni. Niestety, rodzice trójki małych dzieci – 37-letni Jan oraz jego 30-letnia żona Marta – zginęli na miejscu.

Dziećmi zaopiekowali się ciocia i wujek.

Wydawało się, że Faustynka najlepiej poradzi sobie z tą straszliwą traumą. Uśmiechała się, ale był to zawsze uśmiech, za którym kryły się tęsknota i smutek – wspominał głęboko przejęty ksiądz w mowie pogrzebowej

Duchowny wspomniał także I komunię Faustyny, chwilę bardzo dla niej trudną.

Mamy tu zwyczaj, że dzieci na koniec uroczystości w podzięce wręczają kwiaty rodzicom. Faustynka była tego dnia niebiańsko piękna i ściskała w dłoniach dwa bukiety. Poprosiłem ją do ołtarza i zapytałem komu je dasz? „Jeden mam dla cioci i wujka, a drugi zaniosę na cmentarz” odparła z lekko wilgotnymi oczami. Ile trzeba było siły, aby zapanować wtedy nad emocjami, a i tak łzy same się cisnęły…

To była wyjątkowa dziewczyna, pilna i uporządkowana. Skończyła liceum i zamieszkała w Rzeszowie, gdzie dostała się na studia.

Jej życie było jak płomyk. Zgasło, zanim zaczęło palić się prawdziwym ogniem. Jak trudno znaleźć słowa pocieszenia, kiedy tak wielki ból przeszywa nasze serca. Nie odeszła od nas, tylko zniknęła sprzed oczu. Została w naszej pamięci i w naszych sercach… – mówił łamiącym się głosem ksiądz.

To niesprawiedliwe – wspominają jej znajomi – Wszystko nareszcie zaczęło jej się układać. Była zakochana i wreszcie czuła się naprawdę szczęśliwa.

Uporała się z traumą z dzieciństwa i miała przed sobą przyszłość. Jej czas skończył się tak nagle. Zostawiła dziurę w wielu sercach.

Straciła życie przez czyjąś nieostrożność i brawurę…