Radośnie oczekiwała narodzin piątego dziecka ale wtedy lekarze stawiają tę, bezlitosną diagnozę…

Każdy miewa czasem poczucie braku sprawiedliwości na świecie, szczególnie w takich wypadkach, gdy takie nieszczęście dotyka rodzinę…

Felicity Plew z Północnej Australii, razem ze swoim ukochanym mężem, tworzyli zgodną i szczęśliwą rodzinę. Nie omijały ich zwyczajne troski ale mieli w sobie wsparcie i udało im się radzić sobie z przeciwnościami losu. Kiedy Felicyty zaszła w piątą ciążę czuli, że jeszcze bardziej wzmocni się ich więź. Ale na kilka dni przed porodem Felicity poczuła się bardzo źle. Męczył ją silny ból głowy, miała uczucie splątania i trudności z mówieniem.

Została skierowana do specjalistycznego szpitala w Adelaide, w którym był zarówno oddział położniczy jak i neurochirurgii. Została przebadana i okazało się, że ma najbardziej agresywną postać glejaka mózgu, lekarze wykryli 5,5 centymetrowego guza.

Felicyty urodziła Simona 24 maja.

Jej synek trafił od razu na specjalny oddział noworodków, by miał opiekę a jednocześnie był bliżej matki. Zaledwie dwa tygodnie po porodzie, najszybciej jak to możliwe Felicity została poddana operacji, podczas której usunięto 80 % guza. Wtedy okazało się, że guz miał już 7 cm. Pozostałej części lekarze nie mogli usunąć.

Wyniki biopsji z 14 czerwca wykazały, że to nowotwór 4 stopnia. Jakiekolwiek szanse daje rozpoczęcie natychmiastowego leczenia radio i chemioterapią.

Mąż Felicyty był zmuszony wziąć bezpłatny urlop, żeby być bliżej żony i synka, a także móc opiekować się starszymi dziećmi: ośmioletnim Alexandrem, sześcioletnią Gracie, czteroletnią Sophią i dwuletnim Charlie’m.

Wraz z nimi przeprowadził się na południe i zamieszkał w przyczepie campingowej w okolicy szpitala. Choroba żony postawiła pod znakiem zapytania cały ich świat emocjonalny ale także prozaiczny, finansowy. Przyjaciele i rodzina założyli fundację, by wesprzeć rodzinę w ich zmaganiach z okrutnym losem i straszną chorobą. Założyli stronę Go Fund Me, aby zebrać pieniądze na koszty leczenia.

Do tej pory zebrali ponad 46 000 dolarów, które będą wykorzystane do pokrycia kosztów rodziny i kosztów medycznych.

Wszyscy ich znajomi, przyjaciele i rodzina ogromnie się martwią o ich dalsze losy. Proszą każdego, komu nie jest obojętny ich los o wszelką pomoc, także o modlitwę i dobrą myśl. Nie chcą tracić nadziei, bo to jedyne co im pozostało. Choć Felicity nie ma dobrych rokowań wszyscy modlą się o cud dla niej, dla jej dzieci i męża…

Jeśli ta historia poruszyła twoje serce udostępnij znajomym. Może wiara w cuda jest teraz komuś bardzo potrzebna.

Źródło i fotografie: news.com.au