Ślub to silne przeżycie i dobrze mieć kogoś, kto wesprze i pomoże w tych trudnych przygotowaniach.
Marta miała do pomocy siostrę swojego męża, z którą bardzo się polubiła. Jednak nie wszystko było takie jak wczesniej sądziła. Napisała o tym, co przeszła w październiku 2018 roku.
“Mam na imię Marta i kilka miesięcy temu brałam ślub ze wspaniałym facetem. Niestety jego siostra zepsuła ten dzień.
Na samym początku była dla mnie bardzo miła i pomocna. Nawet była ze mną, gdy wybierałam swoją wymarzoną suknię ślubną. Myślałam, że jest serdeczną osobą, ale bardzo co do niej się myliłam.
“Renia bardzo polubiłam, sprawiała wrażenie osoby, z którą ma się ochotę przebywać. Oferowała pomoc, a ja widząc, że to równa babka, chętnie korzystałam z tego. Pomogła mi wybierać orkiestrę, menu weselne i kwiaty. Mój narzeczony w czasie przygotowań pracował w Norwegii, dlatego takie wsparcie było mi bardzo potrzebne. Dlatego też gdy Renata zaproponowała, że mnie umaluje i uczesze, byłam szczęśliwa. Cieszyłam się, bo zawsze bardzo podobało mi się to, jak umalowane wychodzą jej klientki z salonu.
Pracowała od lat jako fryzjerka i makijażystka, dlatego wiedziałam, że mogę na nią liczyć i ma podobny gust do mnie. Oczywiście dla mnie i dla Witka oczywistym było to, że to jest coś, co będzie prezentem ślubnym od niej i jej męża. Niestety nie wiedziałam wtedy jeszcze, że Renata myślała zupełnie inaczej…
W dniu ślubu wykonała wybrany przeze mnie makijaż i fryzurę. Wyglądałam naprawdę zachwycająco. Ślub był wspaniały, wszystko było cudownie. Szybko znaleźliśmy się na sali. W naszych rejonach jest taki zwyczaj, że prezenty daje się tuż po tym, gdy para wejdzie do sali. Stanęliśmy więc na środku i odbieraliśmy życzenia, gratulacje i upominki. Gdy nadszedł czas Renaty, zbliżyła się do mnie i do mojego męża, złożyła nam życzenia (nie dając prezentu), po czym dodała:
“No a za to czesanie i makijaż rozliczymy się później. Udanej zabawy Wam życzę”.
Zatkało mnie i nie wiedziałam, co powiedzieć. Cały czas miałam to w głowie. Gdy po kilku godzinach poszłam do łazienki poprawić makijaż, była tam też Renata. Nie omieszkałam jej zapytać o to, co miała na myśli. Jej odpowiedź mnie zszokowała…
“No ale czego nie rozumiesz Martunia? Do koperty dałabym Ci mniej niż kosztuje malowanie i fryzjer, dlatego musisz mi dopłacić 50 złotych”
Nic jej nie powiedziałam, wyszłam, a gdy zwierzyłam się z tego mężowi, on wkurzył się do tego stopnia, że po dziś dzień się do nich nie odzywamy.
Nie jest to komfortowa sytuacja i czuję się winna, ale czuam się wtedy jakbym dostała policzek po jej słowach…”