3-latka wpada do basenu. Ciało znajduje ojciec i reanimuje ją przez 40 minut

Ta dramatyczna historia ma swój początek w ukraińskim mieście Dnipro. Ruslan i Anastasia Odonec organizowali Sylwestra, którego zamierzali spędzić z dziećmi, parą przyjaciół i ich dziećmi.

Długo oszczędzali, by zamieszkać w swoim wymarzonym domu. Włożyli w niego bardzo dużo pracy, ale udało im się spełnić marzenia. Zbudowali nawet upragniony basen w piwnicy domu.

Dopiero co w nim zamieszkali i teraz gdy już mogli się nim cieszyć, nie wiedzieli, że właśnie wtedy zacznie się ich koszmar…

To był cudowny wieczór.

Nic nie zapowiadało tragedii, która się wtedy wydarzyła. Rodzice krzątali się przy posiłkach, podczas, gdy dzieci bawiły się w pokoju. W pewnej chwili któreś z rodziców zwróciło uwagę, że jest stanowczo za cicho.

Zajrzeli do pokoju, ale dzieci w nim nie było. Zaczęli przeszukiwać pokoje, ale po rozkrzyczanych dzieciach nie było ani śladu. Wtedy Ruslan zszedł do piwnicy i zobaczył pływające na powierzchni wody, nieruchome ciało ich trzyletniej córki Alesyi…

Natychmiast wskoczył do wody, wyciągnął je na brzeg rozpoczął reanimację. Nie wiedział jak ma to robić, nigdy wcześniej nikt mu nie pokazywał. Prowadził go instynkt.

Wtedy wpadli pozostali rodzice i dzieci. Anastasia wpadła w panikę i rozpacz. Nie była w stanie wezwać karetki. Zrobiła to jej przyjaciółka.

Wtedy wszystko rozgrywa się jak oglądany klatka po klatce film.

Pogotowie zjawia się po 10 minutach. Sanitariusz odpycha ojca, pochyla się nad dzieckiem i stwierdza zgon.

Nie możemy nic zrobić, pańska córka nie żyje…

Ruslan rzuca się na nich, błaga by reanimować dziecko. Sanitariusze go ignorują, wyjmują telefon, dzwonią, żeby zgłosić zgon dziecka.

Ale zdesperowany ojciec nie ma zamiaru się poddać.

Klęka obok córki i z zawziętością kontynuuje reanimację. Wdech, masaż serca, wdech i tak w kółko…

Sanitariusz próbuje go odciągnąć.

To, co Pan robi jest bez sensu. Pan ją torturuje. Ona nie żyje.

Ale Ruslan nie przestaje. Nie pozwala nikomu podejść. Nie zatrzymuje się nawet na chwilę. Mija 20 minut. Wtedy nagle czuje słabe uderzenie jej serca…

Ratownicy nie wierzą.

Sprawdzają, nie da się tego zakwestionować. Serce dziecka bije. Dziewczynka jest nadal nie przytomna. Karetka zabiera ją do szpitala.

Mimo to jej życie wisiało na włosku. Lekarze walczyli o nią wiele dni. W końcu trafiła do specjalistycznej kliniki w Moskwie, gdzie nastąpił przełom.

Dwa tygodnie później Alesya się wybudziła

Lekarze nie rozbudzali nadziei w rodzicach. Uprzedzali, że prawdopodobnie ich córka nie będzie nigdy chodzić, ani mówić. Że długi czas, w którym była nieprzytomna i późniejsza śpiączka, mogły wywołać nieodwracalne zmiany w mózgu.

Ale Alesya miała zbyt dużą energie i chęć życia, by nie pokonać trudności i ograniczeń. Po kilku miesiącach przypominała Alesyę sprzed wypadku.

Jej wola życia i ogrom siły i determinacji ojca sprawiły, że dziś niczym nie różni się od swoich rówieśników, mimo, że jej krótkie życie obfitowało w dramatyczne wydarzenia gdy otarła się o śmierć i wiele miesięcy leżała nieprzytomna w śpiączce.