Zdarzenie miało miejsce 25 października. Karetka zespołu ratownictwa medycznego w Sanoku na Podkarpaciu zabrała pacjentkę po wezwaniu domowym.
Pacjentka miała duszności, ratownicy wykonali badanie EKG, ponieważ podejrzewali zawał. Wynik badania został przesłany do Podkarpackiego Centrum Interwencji Sercowo-Naczyniowych Carint. W rozmowie telefonicznej lekarz wykluczył zawał i odmówił przyjęcia pacjentki.
Nie miała zawału
Stan pacjentki się pogarszał, zespół ratownictwa chciał przewieźć ją do szpitala jednoimiennego w Sanoku, jednak takie placowki bez stwierdzonego pozytywnego testu na Covid-19 przyjmują pacjentów tylko wtedy, gdy ich stan nie pozwala na transport do innego szpitala.
Zlecono więc test na wirusa SARS-CoV-2 i badania diagnostyczne płuc, ale pacjentki nie przyjęto.
Karetka zawiozła więc pacjentkę do szpitala w Brzozowie, test PCR dał wynik pozytywny więc ta placówka z kolei odmówiła przyjęcia pacjentki z powodu braku wolnych izolatek. Teraz już było przynajmniej wiadomo, że pacjentka ma Covid-19 więc z potwierdzonym badaniem ratownicy pojechali z powrotem do szpitala jednoimiennego w Sanoku.
Wynik PCR pozytywny
Po do jechaniu jednak musieli ustawić się w kolejce, ponieważ przed nimi stały już dwie inne karetki.
W trakcie oczekiwania na przyjęcie pacjentka poczuła się gorzej, do tego stopnia, że w końcu przestała oddychać. Ratownicy podjęli próbę resuscytacji, zawiadomili lekarzy z SOR. Reanimacja trwała ponad godzinę, jednak kobiety nie udało się uratować.
Pięć godzin w karetce
Poszukiwania placówki, która zechce się zająć kobietą trwały ponad pięć godzin.
Lekarze, ratownicy i pracownicy służ koordynacyjnych niejednokrotnie zwracali się w rozpaczliwych apelach do władz z informacją, że system nie działa. Ludzie umierają w karetkach, godzinami wożeni od placówki do placówki, a wszędzie odmawia się im przyjęcia i skoordynowanej interwencji medycznej.
Cały ten system zabezpieczenia opracowany przez Ministerstwo Zdrowia się nie sprawdza, bo mamy pacjentów dodatnich i nie mamy gdzie ich przekazać. Mamy po prostu kryzys – powiedział w komentarzu dla RMF FM dyrektor brzozowskiego szpitala dr Tomasz Kondraciuk.