J.R. Storment jest ojcem, który niedawno stracił jednego ze swoich synów. To skłoniło go do opowiedzenia swojej historii innym rodzicom.
Osiem lat temu zostałem tatą bliźniaków i jednocześnie byłem jednym z założycieli firmy. Trzy miesiące temu wykupiłem firmę i trzy tygodnie temu zmarł mój syn.
Najgorszy telefon w życiu
Kiedy do mnie zadzwonili, siedziałem w sali konferencyjnej z 12 osobami w naszym biurze. Przez 8 lat miałem tylko 1 tydzień wakacji…
Podniosłem słuchawkę i usłyszałem od żony, że mój syn nie żyje. Kilka informacji to cała rozmowa.
Pojechałem do domu, ponieważ kolega zgodził się mnie zawieść. Po 20 minutach byłem w domu, a całe podwórko było pełne karetek pogotowia.
Minęło 2,5 godziny bolesnego czasu, zanim mogłem zobaczyć mojego chłopca. Leżał w łóżku, jakby spał.
Moja żona i ja byliśmy w pokoju przez 30 minut, głaszcząc dziecko i zadałem wtedy to głupie pytanie: „Mój synku, co się stało?”
Proste marzenia
Mój syn miał proste marzenia. Chciał pracować. Poślubić sąsiadkę, którą lubił. Akt zgonu stwierdzał, że mój syn nie jest żonaty i nigdzie nie pracował. Jego dwa marzenia się nie spełniły.
Moja żona ciągle przypomina mi o wszystkim, co robił. A potem zmarł w łóżku. w nocy…
Bolesne wspomnienie
Pamiętam ostatni wieczór. Dowiedziałem się, że mój syn przeklinał więc postanowiłem ustawić go do pionu. Byłem dla niego surowy. Wciąż widzę łzy spływające po jego twarzy i słyszę protesty: „Ty mnie nie słuchasz. Nikt mnie nie słucha.”
Potem kładliśmy dzieci do łóżka, rozmawiałem z Wileyem, pogodziliśmy się.
A potem był ranek i poszedłem do biura. Żona nie obudziła syna, pozwoliła mu pospać.
Patolog stwierdził potem, że syn nie żył co najmniej 8-10 godzin, zanim go znalazła, co oznacza, że zmarł w nocy.
Życiowa lekcja
U Wiley’a zdiagnozowano w ubiegłym roku typową łagodną postać padaczki. Liczni pediatrzy i neurolodzy, z którymi rozmawialiśmy o jego stanie, powiedzieli, że nie ma się czym martwić.
Ludzie mi współczują i pytają jak mogą pomóc. Mówię im: przytulajcie swoje dzieci i pracujcie mniej. Ponieważ nie będziecie w stanie wybaczyć sobie, tak jak ja.
Mój główny wniosek: W życiu musi istnieć równowaga. Ja jej nie miałem.
Teraz, kiedy piszę ten list, podszedł do mnie mój drugi syn Oliver i zamiast go zbyć, postanowiłem się z nim pobawić, wysłuchać, czy być gotowym na cokolwiek czego by ode mnie potrzebował. Bo dziś wiem jakie to ważne dla nich i dla nas.
Ale za tę lekcję zapłaciłem wysoką cenę. Zbyt wysoką.
Nauczyłem się doceniać czas, który mogę spędzać z dziećmi.
Dziś apeluję do Was. Nigdy nie stawiajcie pracy na pierwszym miejscu.
Mnie przyszło boleśnie przekonać się o tym, że najważniejszą rzeczą w naszym życiu są dzieci…