Wszyscy wiemy jak wygląda w naszym kraju czas oczekiwania do lekarza specjalisty, szczególnie tych lepszych i obleganych.
Do endokrynologa czeka się średnio 11 miesięcy, do stomatologa 8,5 miesiąca, a otolaryngologa 7,5 miesiąca.
Smutna rzeczywistość.
Pani Barbara ma dopiero 53 lata, ale jak mówi nie ma już siły chorować. Miała usuniętego guza piersi, a teraz powinna mieć usunięte guzy tarczycy. Ma do wyboru albo prywatne badania usg, albo 9 miesięcy czekać na wizytę, która je zleci na NFZ.
„Szczerze mówiąc to jestem przerażona. Jestem samotna, mąż zmarł, a dzieci daleko. Kogo mam prosić o pomoc? Żeby wyznaczyć się do endokrynologa muszę jechać autobusem do większego miasta i tam czekać już od 7 rano, bo właśnie o tej godzinie zaczynają się zapisy. Gdy byłam w kwietniu, to usłyszałam, że wizytę mam na 12 lutego 2019 roku. Zaśmiałam się najpierw, ale po chwili zorientowałam się, że to prawda. Oczywiście zapisałam się, ale do tego czasu może wiele się wydarzyć…”
Pani Renata, świeżo upieczona mama także dotknęła osobiście tego problemu:
„Po porodzie okazało się, że mam guzka. Myślałam, że to nic poważnego, ale po wizycie prywatnej, na którą udało mi się zebrać pieniądze, dowiedziałam się, że trzeba raczej operować. W styczniu dostałam skierowanie na biopsję. Poszłam się wyznaczyć i usłyszałam termin: marzec. Pomyślałam, że tak musi być i tego dnia stawiłam się po kilku tygodniach w szpitalnej przychodni. Przy okazji postanowiłam wyznaczyć się do onkologa, u którego byłam prywatnie, ponieważ biopsja wykazała niepokojące zmiany. Od pani w okienku usłyszałam: „Proszę przyjść we wrześniu i zobaczymy, czy doktor będzie mieć w ogóle wolne terminy w tym roku”. ZAMUROWAŁO mnie. Wykrzyczałam: „Proszę pani, ja mam raka. Niech pani znajdzie termin”, na co ona niewzruszona powiedziała: „Większość pacjentów tutaj ma raka. I jakoś czeka.”
Kiedy na człowieka spada dramat takiej diagnozy jak rak, wydaje mu się, że spotkało go najgorsze. Ale przed nim jeszcze leczenie w polsckiej służbie zdrowia…